Nawilżacz powietrza to bardzo pożyteczne urządzenie w sezonie grzewczym i w zasadzie prawie niepotrzebne poza tym sezonem. Dlatego, gdy już nasze kaloryfery przejdą w stan spoczynku, trzeba bezwzględnie zrobić porządek z nawilżaczem, o który – nawiasem mówiąc – należy dbać na bieżąco, by nie zaszkodzić własnemu zdrowiu i sprzętom domowym.
Po co nawilżamy powietrze?
Kaloryfery wysuszają powietrze w pomieszczeniu. Powiedzieć, że to źle, to tak, jakby nic nie powiedzieć. TO ISTNA TRAGEDIA! Akt oskarżenia wygląda następująco:
- sucha i pomarszczona skóra;
- łamliwe włosy;
- podrażnione śluzówki (drapanie w gardle, pieczenie w nosie);
- łzawienie oczu;
- złe samopoczucie ogólne (poddenerwowanie);
- łatwość gromadzenia się kurzu i egzystujących na nim roztoczy;
- wyładowania elektrostatyczne (niebezpieczeństwo uszkodzenia urządzeń);
- niszczejące rośliny domowe;
- kaszlące zwierzęta (tak, tak – to bardzo często od tego!)…
Coś by się pewnie jeszcze znalazło, ale wystarczy. Powodów jest dość. Dlatego powietrze WRĘCZ TRZEBA NAWILŻAĆ. Tylko, że…
Nawilżanie też niesie w sobie zagrożenie!
Nieumiejętne i nierozsądne nawilżanie, dodajmy. Czyli jakie? Czyli bez wiedzy o tym, co dzieje się w środku nawilżacza. A tam może dziać się sporo złego, jeżeli nie będziemy na bieżąco:
- czyścić,
- odkamieniać,
- zmieniać filtr.
W nawilżaczu jest wilgoć non stop. A to jest środowisko wręcz wymarzone dla rozwoju bakterii i grzybów. Jeżeli coś takiego zaistnieje, to automatycznie nawilżacz staje się EMITEREM tych bakterii oraz grzybów, a na tym nam chyba nie zależy. Jeżeli będziemy do nawilżacza używać złej wody, to w środku powstanie zawiesina mineralna. Nawilżacz stanie się więc na dokładkę emiterem minerałów, które będą osadzać się wszędzie w postaci białego nalotu.
Prawidłowe używanie nawilżacza, to:
- stosowanie wody destylowanej lub zdemineralizowanej;
- częste mycie nawilżacza – wystarczy dobry środek czyszczący;
- regularne zwalczanie kamienia – jakimkolwiek skutecznym odkamieniaczem;
- regularna wymiana filtra – bo filtr zakleja się dokładnie tym, co stanowi idealne środowisko do powstania życia, a my nie chcemy tam żadnego życia!
Prawidłowo eksploatowany nawilżacz będzie nam TYLKO NAWILŻAŁ, bez żadnych atrakcji dodatkowych.
A już najgorszy błąd, jaki można popełnić, to…
…Gdy kończy się system grzewczy, bierzemy nasz nawilżacz i buch go do szafki, czy innego pawlacza! Z brudem! Z kamieniem! Z zafajdanym filtrem! I niech żyje zasada: „Co masz zrobić jutro, zrób pojutrze – będziesz mieć dwa dni wolnego!”. A pół roku wolnego, to jeszcze lepsza frajda, czyż nie?
Nie, nie, nie! Tak się, proszę Państwa, nie bawimy! Bo równie dobrze możemy nawilżacz wyrzucić na śmietnik – on już się do niczego nadawać nie będzie. Pół roku stania z zabrudzonym wnętrzem to jest dość, by grzyby i bakterie rozpanoszyły się w nim na dobre. Potem już zapachu stęchlizny, sygnalizującego, że w środku PANUJE ZŁO, nie da się wywabić żadnym myciem.
Dlatego jeszcze raz…
Po zakończonym sezonie grzewczym, bierzemy nawilżacz i go czyścimy, traktujemy odkamieniaczem oraz wyrzucamy zużyty filtr. Suche i czyste urządzenie pakujemy szczelnie i dopiero wtedy może ono zająć strategiczną pozycję w pawlaczu. Dziękujemy za uwagę i życzymy wszystkim optymalnej wilgotności ;)